Wieczory chłodne, w
powietrzu czuć już nadchodząca jesień. Dziś zaobserwowałam
pierwsze babie lato. Podobno pojawia się dopiero w połowie
września...
Dzisiejszy post -
króciutko, informacyjnie, bo u nas jak zwykle pracowicie.
Opracowujemy jesienne scenariusze zajęć i przygotowujemy się do
kolejnego sezonu wycieczkowego :-)
Nasze owcze stadko
powiększyło się o 4-miesięczną owieczkę pomorską i
3-miesięcznego tryka merynosa barwnego. Ponieważ od dawna jesteśmy
wielbicielami powieści Henninga Mankella maluchy otrzymały nazwy:
Linda i Stefan. Linda jest odważna, a Stefan chowa się najczęściej
i chodzi za nią ślad w ślad, co widać zresztą na zdjęciach.
Zdenerwowana Linda
tupie nogą, a Stefan chowa się za nią.
Mały baranek czuje się
jeszcze nieswojo.
Stefan
Linda
Maleństwa są bardzo
zainteresowane naszą kotką (na plocie), a ona nimi.
Nasza Frida uwielbia bawić się z owcami.
Owieczki zgotowały
Lindzie i Stefanowi całkiem ładne przyjęcie, tylko Lisa trochę
przeganiała nowych lokatorów. Zanim przyzwyczają się do nas i do
szkolnych dzieci minie trochę czasu. Mały merynos ma wełenkę
zupełnie inną niż nasze owce pomorskie, choć jeszcze jest malutki
i dopiero później będzie widać to lepiej.
W hoteliku psów już
niewiele, w związku z tym wybraliśmy się na krótką wycieczkę po
okolicy.
Niestety, nie udało
nam się sfotografować wielu miejsc, ze względu na aparat, który
odmówił nam posłuszeństwa. To, co zdołaliśmy uwiecznić naszym
starym aparaciskiem, pokazujemy, o reszcie pokrótce opowiem, bo te
miejsca zasługują na to.
Mieszkamy bliziutko
Nawry, wsi atrakcyjnej turystycznie, w której na uwagę
zasługuje mały kościół gotycki, o którym pierwsze wzmianki
pochodzą z pocz. XIVw. Budowla została przebudowana w XVII i
XVIIIw. Obecnie jest remontowany. W kościele znajduje się cudowny
obraz Matki Boskiej (podobno ma moc uzdrawiania), który z niewoli
moskiewskiej przywiózł ze sobą ówczesny właściciel Nawry -
Bernard Kruszyński w 1619 roku. W Nawrze na uwagę zasługuje
również pałac wraz z ogrodem, a właściwie pozostałościami po
nim i piękne stare drzewa. Wzniesiony był na przełomie XVIII/XIXw.
Po wojnie stał się siedzibą PGR, a teraz niestety to ruina (krążą
pogłoski, że ma być odrestaurowany). Podobny los w naszym kraju
spotyka wiele ciekawych historycznie i architektonicznie budynków,
które powoli popadają w ruinę. I jeszcze jeden obiekt zasługujący
na uwagę to klasycystyczna knajpa z końca XVIIIw., która niegdyś
udzielała schronienia wielu podróżnym, w tym kilku wybitnym
osobistościom.
I jeszcze jedna
ciekawostka. Z naszej drewnianej ambony możemy obserwować miejsce
nazywane przez okolicznych mieszkańców szańcem szwedzkim. Mieści
się po drugiej stronie rzeczki Fryby i znajduje się bliziutko
naszej łąki. Tak naprawdę znajdował się tam
wczesnośredniowieczny gród warowny, potem wykorzystany jako
obozowisko przez Szwedów. A oto zdjęcie na dowód:
Jeśli ktoś znajdzie
się kiedyś w okolicy, w której mieszkam, serdecznie zapraszam.
Mogę posłużyć za przewodnika:-)
I jeszcze zdjęcia z
pieczenia chleba. Nasz aparat już wtedy prześwietlał nam zdjęcia.
Wybrałam tylko kilka spośród nich.
Oczywiście nie może zabraknąć zdjęć naszych
ukochanych zwierzaków.
A to zdjęcie chleba
upieczonego na dożynki przez nasz „kulinarny cud”, panią Edytkę
:-) Oczywiście na prawdziwym zakwasie.